Chudów to niewielka miejscowość położona w województwie śląskim, w powiecie gliwickim, w gminie Gierałtowice. Znana jest przede wszystkim z ruin renesansowego zamku oraz imprez przy nim organizowanych.
Wielokrotnie uczestniczyliśmy w imprezach mających miejsce się na terenach wokół zamku, m.in. w tej najbardziej znanej, czyli Jarmarku Średniowiecznym odbywającym się w połowie sierpnia. Tym razem postanowiliśmy pojechać w czerwcową sobotę, kiedy nie było zaplanowanego żadnego wydarzenia. Powód? Chcieliśmy spokojnie, bez towarzyszących tłumów ludzi, zwiedzić zamek oraz pospacerować po okolicy.
Tak jak się spodziewaliśmy, parking był prawie pusty, ludzi kręciło się niewiele. Trochę osób siedziało pod rozłożonymi dużymi namiotami, gdzie w weekendowe wieczory odbywają się biesiady, kilku chłopaków kopało piłkę. Zaraz obok parkingu znajduje się też labirynt. Z daleka prezentuje się całkiem nieźle. Niestety, kiedy podeszliśmy bliżej okazało się, że to kompletna ruina. Ale wejść można. Córki oczywiście tam skierowały pierwsze kroki. Spędziły w labiryncie kilkanaście minut, po czym ruszyliśmy w kierunku zamku.
Wokół zamku rozciągają się łąki, na których, podczas niektórych imprez, boje toczą współcześni rycerze.
Do zamku prowadzi drewniany mostek przerzucony przez dawną fosę, dzisiaj już suchą, porośniętą drzewami. A tuż przed mostkiem został postawiony głaz narzutowy. Został znaleziony w okolicach Taciszowa, podczas budowy autostrady A4 i przekazany przez Nadleśnictwo Rudziniec. Waży 18,4 tony, a na teren Polski został przytransportowany z terenów Szwecji przez lądolód, podczas zlodowacenia południowopolskiego.
Renesansowy zamek w Chudowie zbudował Jan Gierałtowski (Saszowski) herbu Saszor w 1532 r. prawdopodobnie na miejscu wcześniejszej, średniowiecznej budowli, z której zachował się fragment drewnianej palisady i ślady budynku. Wcześniej Chudów (pierwsze wzmianki o wsi pochodzą z 1300 roku) należał do rodziny Chudowskich i prawdopodobnie to oni wznieśli pierwotną budowlę. Zamek w Chudowie, to jedyny w tym regionie przykład zamku nizinnego. Wg źródeł historycznych, w XVIII wieku, kiedy był własnością rodu Foglarów, należał do najwspanialszych rezydencji na Śląsku.
Zamek został zbudowany z kamienia i cegły na planie prostokąta o wymiarach 30 x 28 metrów, z niewielkim dziedzińcem otoczonym krużgankami i usytuowaną pośrodku studnią. Założenie składało się z dwóch, trzykondygnacyjnych budynków mieszkalnych oraz pięciokondygnacyjnej wieży. Zamek otaczała fosa. W roku 1874 na zamku wybuchł pożar. Pomimo niewielkich zniszczeń, ówcześni właściciele nie odbudowali już rezydencji. Częściowo rozebrali zamek przekształcając go w modną wówczas romantyczną ruinę.
W roku 1995 została powołana Fundacja Zamku Chudów, która na celu ma rekonstrukcję zamku oraz prowadzenie badań archeologicznych. W 2004 r. została odbudowana wieża, w której obecnie mieści się muzeum. Podniesiono też mury i odbudowano bramy.
Do zamku weszliśmy po drewnianych schodach prowadzących do wnętrza wieży. Przy wejściu mieści się kasa. Wstęp na zamek nie jest drogi. Bilet normalny kosztuje 5 zł, ulgowy 3 zł. W pierwszej kolejności zwiedziliśmy wieżę, która jest jednocześnie muzeum. Muzeum bazuje głównie na przedmiotach odnalezionych w trakcie badań archeologicznych prowadzonych przez Fundację „Zamek Chudów”. Wystawy znajdują się na czterech piętrach wieży oraz w piwnicy. Można m.in oglądać znalezione kafle, posklejaną ceramikę, odtworzone pomieszczenie mieszkalne, latrynę z XVI w., zdjęcia prezentujące dawny wygląd zamku, zrekonstruowaną zbroję rycerską… W pomieszczeniu piwnicznym znajdują się min. odnalezione belki tworzące obudowę dawnej studni, nóżki z trumny, w której byli pochowani dawni właściciele zamku z rodziny von Bally czy guziki z ich herbem…
W murze, przy zejściu do piwniczki znajduje się tablica upamiętniająca ponowny pochówek hrabianki Antoniny von Bally, zmarłej w 1846 roku. Była ona siostrą właściciela zamku. Na jej szczątki natrafiono w 2012 r. podczas remontu boiska szkolnego w pobliskich Paniówkach. Znaleziono jej kompletny szkielet, szczątki jej dwóch bratanków, pozostałości trumny, krzyżyk i szkaplerzyk. Nowa trumna ze szczątkami hrabianki oraz jej dwóch bratanków została wmurowana w ścianę zamku. Na jej ponowny pogrzeb przyjechał krewny z Niemiec Gert von Bally, odszukany przez pracowników Fundacji.
Po zwiedzeniu muzeum przyszedł czas na spacer po dziedzińcu zamku. Nie jest on wielki, ale można spędzić tam ciekawie sporo czasu. Cały usiany jest odsłoniętymi, kamiennymi fundamentami, dzięki którym możemy sobie wyobrazić, jak mogły wyglądać dawne zabudowania.
Zastanowiły mnie fundamenty w kształcie kwadratów usiane po dziedzińcu. Nie wiedziałem do czego mogły służyć. Wyjaśnił mi to chłopak, który tego dnia sprzedawał bilety. Okazało się, że jest historykiem sztuki. Od niego dowiedziałem się wielu interesujących rzeczy o zamku. Otóż na tych kwadratowych fundamentach były posadowione słupy, które były elementem krużganków otaczających dziedziniec.
W trakcie prac archeologicznych odkryto dawną studnię, która znajdowała się w centralnej części dziedzińca. Dokładnie w tym samym miejscu wymurowano jej replikę.
Co jeszcze znajdziemy ciekawego na zamku? Np. dyby, w które można kogoś zakuć, zrekonstruowaną katapultę, a także replikę husyckiego wozu bojowego (pierwsza połowa XV wieku) – można powiedzieć, przodka dzisiejszego czołgu.
Warto również przystanąć przy lapidarium. Zgromadzono tam liczne fragmenty detali architektonicznych (obramienia okienne i drzwiowe) znalezione podczas prac archeologicznych i porządkowych. Część obramowań zachowało się w istniejących jeszcze wnękach okiennych.
Oryginalne mury zamku nie są w najlepszym stanie. Niektóre fragmenty moim zdaniem wymagają prac zabezpieczających je przed dalszym niszczeniem.
W dawnym zamku znajdowała się również lodownia, czyli ówczesna lodówka, o czym dowiedziałem się od wspomnianego wyżej historyk sztuki. Zimą wycinano lód z okolicznych stawów i składowano go właśnie w lodowni, gdzie wytrzymywał do lata. Jak można się domyśleć lodownia służyła do przechowywania łatwo psującej się żywności, dzięki niskiej temperaturze tam panującej. Dzisiaj w tym miejscu mieści się bar „Przy Tekli”. Zewnętrzna ściana baru jest oryginalna, zniszczona, ale na pewno posiada swój urok.
Ciekawie jest również wokół zamku. W parku, tuż za murami, możemy zobaczyć „Demony śląskie” czyli rzeźby Tomasz Wenklera. Znajdziemy tutaj strzygę, wiedźmę, Skarbika, utopca i inne. Każda rzeźba posiada swój opis, z którego dowiemy się interesujących rzeczy o konkretnym osobniku.
Miłośnicy pszczelarstwa mogą obejrzeć pasiekę złożoną ze starych uli, m.in. wydrążonych w pniu drzewa.
W pobliżu zamku rośnie topola kanadyjska, która nosi imię Tekla. To najgrubsza, jednopienna topola kanadyjska w Polsce. W obwodzie ma 7,24 metra, a średnica wynosi 2,30 metra (wg pomiarów z 2013 roku). Ale najbardziej interesująca jest, znajdująca się niej dziupla, która należy do największych w Polsce. Można wejść do środka przez założone drzwi. Wewnątrz jest podłoga, stolik, stołki, naprzeciw drzwi okno. Córki nie chciały stamtąd wyjść. Zabawa dla dzieci świetna.
Spędziliśmy w Chudowie kilka ładnych godzin. I gdyby nie późna godzina, jeszcze pewnie byśmy tam zabawili. Naprawdę jest tam co robić. Myślę, że warto pojechać w tamto miejsce. I to przynajmniej dwa razy. Raz na którąś z licznych organizowanych imprez, aby poczuć klimat tego miejsca. I raz kiedy nie odbywa się ta żadne wydarzenie, aby spokojnie zwiedzić zamek i pospacerować po okolicy. My na pewno jeszcze tam nie raz jeszcze wrócimy.
Dane adresowe zamku w Chudowie: ul. Podzamcze 6, 44-177 Paniówki